piątek, 16 sierpnia 2013

Czuję, że ze mną coraz lepiej. Nie ulegam już każdym napadom, wczoraj udało mi się kilka przezwyciężyć. Przeczytałam, że należyte wysypianie się pomaga z zapanowaniu nad apetytem. Może stąd brały się te moje masakryczne napady w pracy -> mój szef wymyślił mi straszny grafik - prawie cały miesiąc kończę pracę po 1 w nocy, przestawiłam się, więc nie mogę spać do 3, 4, a wstaję po 13, 14 xD. Poprosiłam o inny następny grafik. Wierzę, że teraz będzie już tylko lepiej :) Musi być... i Będzie! TAK! 
Listę celów już wypisałam. Nie jest to przecież jakieś mega wyzwanie, lecz utrata +/- utrata 1,5-2 kg na tydzień. Nie drastycznie, normalnie. 
A jaka radość będzie jak się uda :)
64 kg 1 września to już będzie dla mnie mega osiągnięcie, bo od 2 miesięcy nie mogę zejść poniżej 67,5 xD...
Wiem, że uda mi się! Zrobię wszystko żeby mi się udało! Wierzę, że pierwszy cel - 67 kg do 22 sierpnia osiągnę przed czasem! Jak się zawezmę to zawsze szybko chudnę na początku diety!
A jaka dieta? Przede wszystkim mnóstwo warzyw, sporo owoców, tylko pełnoziarniste produkty. ZERO słodyczy! Zdecydowałam, że nie mogę sobie obcinać wszystkiego, zwłaszcza, że pracuję w pizzerii xD więc pizzette bez sera mogę jeść tylko do 17. Dziś na przykład i jutro mam na 17, więc dziś i jutro nie ma opcji jedzenia tego :P takie dobre rozwiązanie :) Zjem w niedzielę. To jest jakieś 300-350 kcal. 1000 kcal dziennie nie mam zamiaru przekraczać!

Bilans:
Śniadanie: kawa
II śniadanie: płatki Alpen bez cukru (187)
Obiad: fasolka szparagowa (54), kotlety sojowe nie smażone (157), surówka (35)
Przekąska: serek wiejski light (121)
Kolacja: sałatka warzywna* (195)

Razem: 749/1000 kcal

Jakbym już nie wytrzymywała z głodu to pozwolę sobie na wpierdzielenie garści papryki czerwonej!
O!

Sałatka warzywna, którą mogę sobie skomponować ze składników w pracy: 
garść sałaty lodowej
10 pomidorów koktajlowych
łyżka nasion słonecznika
20g cebuli czerwonej
10 czarnych oliwek
150 g papryki czerwonej
garść świeżego szpinaku
łyżka kukurydzy


Kurwa jak dzisiaj mi to nie wyjdzie to się powieszę chyba :/ To będzie znaczyło, że jestem totalną świnią, obżartuchem, który nie zasługuję na nic, bo nawet nie potrafi zapanować nad sobą!
Wierzę, że dam radę. W końcu to tylko jednodniowe menu do zrealizowanie, do jasnej cholery xD

1 komentarz:

  1. Bardzo ładny , skromniutki bilans :)
    Nie wyzywaj siebie, tylko przez to ile jesz, przecież to tylko marginalna część Twojego zycia! Pamiętaj, że "jesz po to by żyć , nie żyjesz po to by jeść".
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń