wtorek, 23 lipca 2013

23/072013
Z małym poślizgiem, ale głodówkę rozpoczynam od teraz. Jest teraz 6:40. Muszę pamiętać, że to nie jest jakiś ogrom czasu, a i tak on minie. TEN CZAS I TAK MINIE!! Muszę pamiętać co jest moim celem! Po co mam marnować czas na byciu grubą???? Bo zmierzyłam się i zważyłam... I jest tragedia...

Waga: 69.4 kg :( (przyznam, że po wczorajszym nocnym obżarstwie)
Wymiary:
Biust: 97
Talia: 81 (talia... nie ma talii, tylko wyglądam jak ścianki od beczki...)
Brzuch: 93
Biodra: 99
Udo/Udo: 56,5/58,5 (aż 2 cm różnicy?! czuję się jak jakieś monstrum :/)

Więc będę monitorowała codziennie rano moją wagę i wymiary podczas tej głodówki!
Muszę przecież tego lata wyjść jeszcze na plażę! Mieszkam nad morzem do jasnej cholery!
Uda mi się, wytrwam przynajmniej tydzień na tej głodówce! A potem -> będę na sokach warzywnych i owocowych!
Jestem zmotywowana!



21/07/2013
Przesrane...
Przyszła do nas do pracy nowa dziewczyna - śliczna, baaardzo szczupła - piękna - 43 kg. I umówiłyśmy się, że pojedziemy do pobliskiego miasta na zakupy. Mam sobie kupić strój kąpielowy również. Więc muszę do wyjazdu szybko schudnąć, bo jak ja się jej pokażę taka obtłuszczona?? :/ przecież to wstyd... Co ona sobie o mnie pomyśli... Że ile ja musiałam żreć żeby się do takiej grubości doprowadzić?! Na razie do 60 kg by mi wystarczyło... Jak kiedyś zrobiłam sobie głodówkę, to schudłam 8 kg przez 9 dni... To nie jest kurde długo - 9 dni. Pomyśleć, że odchudzam się już latami! więc 9 dni?... To pryszcz. Od jutra zacznę głodować. wypłata w piątek, więc w przyszłym tygodniu pewnie pojedziemy. Jakby mi się udało... <3
Uda się!
Czyli start 22/07/2013. Do 31/07/2013. Taki plan. Senesu się napiję przed snem.


20/07/2013
Jak na pierwszy dzień nowego/lepszego życia, to jestem z siebie dumna. Pracuję w kuchni w pizzerii i dziś był mój pierwszy dzień bez pizzy! Bardzo jestem z siebie zadowolona - jak na osobę z wiecznym atakiem obżarstwa poradziłam sobie bardzo ładnie.
Ściśle mówiąc to do godziny 21 nic nie zjadłam. Tylko kawa. Miałam iść do znajomych na kolację, ale poprosiłam, żeby nic dla mnie nie gotowali, bo mam problemy trawienne i nie chcę umierać. Bo chyba bym umarła, jakbym zjadła to co chcieli przygotować - Four Cheese Pasta...
Atak wziął mnie po 21, pognałam do sklepu nakupować sobie czegoś, kupiłam zupkę chińską i czipsy. Trzęsłam się strasznie na widok czekolady... Ale nie kupiłam. Jak wróciłam zjadłam miseczkę sałatki z kuskusa, nie całą miseczkę, bo 1/3 wyrzuciłam do śmieci, pół paczki czipsów - niestety, ale na szczęście się również opamiętałam i  wysypałam resztę do śmieci. Ciągle walczyłam z atakiem, więc zjadłam jabłko. Przeżyłam. Jutro zważę się. Zmierzę.
Będę chuda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz